Blogomania - forum dla osób piszących blogi yaoi, pokrewne i te całkiem normalne ;) jak też odwiedzających je. Bądź tolerancyjny dla tematyki innych!
Jestem za tym abyś stworzyła coś jeszcze z serii Konoha city Akame, jak najbardziej
Jeśli chodzi o zbytnie napuszanie się to rzeczywiście szkodzi, z tym, że do tej pani na prawdę trudno się przyczepić. Moim jedynym zastrzeżeniem był chyba pairing i pożenienie ulubionych bohaterów ale przecież nikt nie kazał mi tego czytać. Pod względem tkz technicznym, jak dla mnie cacy. Fabuła tak wciągająca, że przeczytałam wszystko mimo uczulenia na SasuNaru i to z wielką przyjemnością. Przecinki......eh kto by się przejmował:D
Offline
Jestem też za nowym opem z Konoha ale dopiero po "Szarej Strefie" bo zwykle jak dana osoba zaczyna prowadzić dwa blogi na raz to albo jednego nie kończy albo pierwotny zostaje traktowany po macoszemu - przynajmniej się tak spotykałam.
Teraz zostaje nam Twoja "Szara Strefa" oj, nie mogę się kolejnej części doczekać
Offline
Puszyć się nie będę, znam lepszych i to na tym forum Ale wiecie, takie chwalenie faktycznie jest niezdrowe, przynajmniej dla mnie... ja mam tak... o matko... wszyscy chwalą O.o i co ja mam teraz napisać? A jak dam nową notkę to będzie czy ona ok? A może będzie kiepska, a może miało być inaczej? Na pewno tego nie spaprałam? Człowiek zaczyna kurczowo trzymać się jakiejś tam poprzeczki, którą do tej pory osiągnął i ogarnia go lekka paranoja czy sprosta oczekiwaniom.
Offline
hehe, a powinno być z górki co nie?
co napisać? podziękować i zabrać się do pisania ^^ jak będzie nastepna dobra to znowu oblejemy Cię salwą pochwał a jak nie to pocieszymy i udzielimy konstruktywnej krytyki o! może być?
Offline
Jestem za Dobra, konstruktywna krytyka jeszcze nikomu nie zaszkodziła
Offline
Rozumiem o czym mówisz z tym trzymaniem się poprzeczki....też tak mam, że się obawiam czy czegoś nie spaprałam. Tak to już jest, że nie lubimy być bluzgani po tym jak nas wcześniej wychwalają. To tak jakbyśmy ponosili porażkę. Dlatego konstruktywna krytyka jest najlepsza, zawsze, w małych dawkach ale regularnie, żeby zachować trzeźwość oceny. Poza tym chyba gdzieś tam najważniejsze jest żeby to pisania dawało satysfakcję i aby wyszło tak jak autor zamierzał....a czy się spdoba? Tp sprawa drugorzędna. Komuś na pewno zawsze przypdnie do gustu:)
Offline
I o to właśnie chodzi Najważniejsze żeby pisać dla przyjemności, mieć z tego satysfakcję, nie dlatego, że skomentowało tyle, a tyle osób, ale że wykonało się coś co z góry było zamierzone. Krytyka zaś nie pozwala osiąść na laurach, jeżeli oczami drugiej osoby zauważymy swoje błędy to już jest ok, a jeżeli uda nam się je poprawić to wspaniale.
Offline
Akame moje wspaniała, to chyba już wiesz, że kocham twojego bloga^^. To nawe opowiadanie musze zacząć czytać, bo ostatnio mało czasu miałam, ale obiecuję, że nadrobię zaległości!
Offline
Akame to jest cos co tygryski lubią najbardziej… *chwila zastanowienia się*…. Przecież ja nie czytałam dzisiejszej notki!!! *pakuje manatki i wybiega z forum* Jeszcze tu wrócę!!!
Offline
Nie mogłam dodać komenta. Leci na gorąco, prosto z mojego notatniczka
Nie chciałam żeby ta scena nastąpiła, bardzo nie chciałam, bo to wydawało mi się takie wymuszone, powierzchowne ( nie żebym gardziła szybkimi numerkami bez głębszych emocji, ale po prostu kłuciło by się to z twoim sposobem przekazywania treści, ciepłem, tym jak uczuciowo podchodzisz do bohaterów)...... teraz, teraz muszę przyznać, że wyszło super. Bardzo w twoim stylu....ten moment, w którym dybnął go przy drzewiw....wstrzymałam oddech szepcząc "nie...nie...nie" ten punkt kulminacyjny i nagle go zostawił......uświadomił mu tylko jak bardzo wątpliwy jest wszelki opór w zetknięciu z pożądaniem jakie żywi względem Kazu.
Scena była bardzo obrazowa....delikatna, subtelna, naładowana czułością....przyjemnie się ją czytało i wszystko można było zobaczyć. Podobał mi się ten nagły brak słów Adachiego, a przecież był świetny w łóżku.....mistrz ceremoni rzekłabym....z tym, że nigdy nie kochał się z kimś na kim mu zależało. Bo przecież wreszcie to do niego dotarło. Trzasnęło jak obuchem, ... może się wreszcie opamięta I PRZESTANIE SPROWADZAĆ DO DOMU DZIWKI Z ULICY ! * Zoe wrzeszczy w drzwiach z wałkiem w ręce i w chuście na głowie*.... Pfu...nie mogłam się powstrzymać
Osobiście wydaje mi się, że Orino nie zareaguje, aż tak dramatycznie jak Kazu się spodziewa. Ma chłopak w sobie empatii aż nadto więc powinie zrozumieć motywy postępowania Adachiego...przecież nie zamierza starego zabić tylko póścić z torbiszczami, względnie ufundować przestronny kartonik na dworcu....Ale czy to może zniszczyć prwadziwą miłość? Zoe ma co do tego wielkie wątpliwości. Pozdrawiam Cię !!!
Offline
Oki, dziś twój blog mnie zignorował, pewnie odgrywa się za to, że ja ignorowałam go przedtem, ale ja go wykiwam! Oto, co stworzyłam czytając dwa ostatnie rozdziały! Nie wystrasz się, bo pisałam z serca i trochę elaborat mi wyszedł...
Możesz mnie zabić, wiem, że jestem znowu do tyłu, ale ... mniejsza dlaczego... nie jestem Kakashi, żeby wymyslać nieprawdopodobne przyczyny spóźnienia
Do rzeczy, Yasna, do rzeczy, to, że masz dziś słowotok, nie oznacza, że ktoś ma ochote tego słuchać! No trudno, i tak będzie długo!
Rozdział poprzedni. Nie zdziwiam się, że Orino zrozumiał motywy działania Kazu, a co za tym idzie nie odwrócił się od niego. W końcu, wbrew pozorom i uczuciom, jakie budzi u Hiro, Orino nie jest dzieckiem, ale pełnoprawnym facetem, o czym czasami zdaje się, że wszyscy zapominają. Na czela z Kazu, który bywa, że traktuje go jak laleczkę ("Nic bidulek na to nie poradzi, jest przecież taki słodki! "Yasna przymknij się, bo ci przywalę!) Poza tym cieszy mnie to tym bardziej, że Orinosuke jest typem rozsądnym i poważnym (w granicach rozsądku, hehe!) bo w tym związku jeden choleryk wystarczy! Nie dziwi mnie też fakt, że nie ma nic przeciwko zemście na swym ojcu, a raczej na tym typie, który kiedys tam przyczyni sie do jego przyjścia na świat. Wybaczcie, ale jeden plemnik jeszcze prawdziwego ojca z nikogo nie uczynił!!! Więcej ten "tatuś" przyczynił mu cierpienia i trudności niż czegokolwiek innego. Nie znał go w dzieciństwei, ani gdy był z matką, ani później w internacie. O kant dupy takiego ojca roztrzaskać!
Podoba mi się za to, że nie chce dopóścić, aby krew splamiła ręce Kazu, bo zdaje sobie sprawę, nie tylko z konsekwencji prawnych takiego czynu, ale przede wszytskim moralnych (sama nie wiem czemu tak madrze mi się napisało! ) Wie, że może początkowo morderstwo, egzekucja, czy jak to nazwać przyniosłoby Kazu satysfakcję, ale na dłuższą metę - zniszczyłoby go. ("Tak szkoda sobie ręce brudzić takim ścierwem!!" Yasna, mówię ostatni raz po dobroci - Przymknij się!!)
Teraz Hiro! Moja ukochana zrzęda Hiro!! Od razu mówię, moja żona Zoe mędzi! Hiro jest ...no po prostu boski! I to wcale nie jest dziwne, że choć znają sie od niedawna, a raczej od niedawna ich stosunki sie zacieśniły, Hiro dostał syndromu kwoki. Niektórzy ludzie tak mają! Wiem z doświadczenia, bo sama czasami na niego zapadam! Pod tym więc względem Hiro jest mi bardzo bliski, tyle, że żywioł lodu nie jest dla mnie... ja jestem zwierzę zmiennocieple i niestety funkcjonuję tylko od pewnej temperatury wzwyż ! (szczerzę sie pełna gębą!)
Rozmowa na tarasie - dla mnie perełka! O Hiro już pisałam, a Kazu? Wiem dlaczego sie tłumaczy, albo raczej dlaczego w ogóle rozmawia z przyjacielem! Wydaje mi się, a raczej ja to tak odbieram, że tłumaczy się bardziej przed sobą, tłumaczy sam sobie. Nie do kńca rozumie motywy swego postępowania, bo w końcu cała ta znajomość, zauroczenie i to coś więcej, czego chyba nawet sam boi sie nazwać, przyszły nagle i zaskoczyły go. Zarzuty, zmartwienia Hiro tylko mu to bardziej jeszcze uświadomiły... Jak sam mówi - nigdy nie była w takiej sytuacji, nie wie, co będzie dalej, nie jest nawet pewien tego, co jest teraz, ale chce zaryzykować... Otwiera się przed Hiro, bo wie, że tamten go zrozumie, bo wie, że zastrzeżenia Hiro wynikają nie tylko z obawy o Orino, ale także o niego, o Kazu...
A "błogosławieństwo" (hehe! bawimy się w księdza: "i ogłaszam was mężęm i mężęm!" - Yasna - dosyć tego - WYJDŹ!) jest dla mnie czymś w rodzaju apewnienia :"Cokolwiek się stanie - masz przyjaciół!" Nie wiem dlaczego, ale tak to odebrałam...
Rozdział trzynasty. ... eee... czyta się bez zarzutu...
Dobra, bez owijania w sreberko, bo w końcu Hiro też waliłby prosto w oczy, obojęnie czy z sensem czy bez. Włazł mi tu schemat przed oczy i nie mogę się go pozbyć. Ja wiem, że wybór takiego, a nie innego rodzaju literackiego, jakim jest fantasy schemat narzuca, ale do tej pory było to oryginalne, a teraz... staro-młody wieszcz, przepowiednia, wybrani zbawiciele, sprzymierzeniec z obozu wroga, równowaga, która musi zostać przywrócona... sorry, brakuje mi tylko uciśnionej księżniczki, która musi zostać uratowana! (no, w tym wypadku lepszy byłby książę! )
... może jednak wrócimy do motywu miłośći i zemsty!
Nie oznacza to bynajmniej, że schematu nie przeczytam z przyjemnością - tyle, że w tym motywie wszytsko wydaję sie takie przewidywalne... nie wydaje mi się możliwe, żeby chłopacy mogli przegrać tę walkę. Sa po prostu skazani na sukces, choćby nie wiem ile przezszkód przed nimi autorka nie spietrzyła... a ja lubię być zaskakiwana...
Powiem szczerze, bardziej w takim wypadku czekam na wszelkie możliwe przeszkody, niż na samo zakończenie tego wątku... Dużo bardziej czekam na dalsze postępy na drodze zemsty, no i oczywiśćie rozwój romansu... Hmmm, a kto wie, może pan Element Ziemi jakoś pięknie namiesza? Byłoby miło... (bo ja lubię, jak jest takie poplątanie uczuć! Nie może być zbyt różowo! Poza tym Kazu jest piękny, jak sie wścieka!!)
Pisane na gorąco, wiec sorki za literówki, bezsens i inne tego typu atrakcje!
Czekam na ciąg dalszy i ... wcale nie obiecuję, że już sie spóźniać nie będę!
Offline
długośc mnie powaliła na kolana O_o ide przeczytać
Chwile potem...
stac mnie tylko na to <O_O>
Offline
Wklejam część komentarza Hiru Dodam że udało jej się wejść z komórki na Twojego bloga co wcześniej raczej nie wychodziało (dlatego tam jest o tym sprzęcie ).
przeczytałam dwa z trzech rozdziałów z kwietnia i totalnie odpłynełam. Oczywiście, jak to telefon, potem świrował i kolejnych nie chciał pokazać, ale to i tak bylo niesamowite. Pierwszy raz Kazu i Orino... Po prostu brakuje mi słów, żeby opisać magie tej chwili... I uczucia Adachiego, jego przemiana, to po prostu udowadnia, ze milosc czyni cuda. Prawde mowiac poplakalam sie ^^
Offline
Onet się buntuje i nie dodaje komentarza, wiec gdzie indziej jak nie tu?
To tak... zgłaszam się na ochotnika, żeby przylać Kazu tak, że popamięta! Pewnie i tak pójdzie i pokłoni się tym mrocznym namiastkom wielkich mistrzów, ale to nie zmienia faktu, że lanie mu się należy. Tak dla zasady. Za gadanie farmazonów. A dumę to może sobie schować w buty. Przecież warto poświęcić się dla miłości życia, a on wyjeżdża z tekstem, że nie. No naprawdę Adachi! Jak Cię kopnę kiedyś to będą Cię trzy dni ze ściany skrobać! *nat uspokój się, znowu za bardzo się nakręcasz!* *zamknij sie! jestem spokojna!* (krótka wymiana zdań z drugą częścią osobowości xP) No ale do rzeczy... Jin odstawiony jak stróż w Boże Ciało - umarłam! A perkusja na głowie całkowicie mnie znokautowała
czekam na ciąg dalszy oczywiście, a teraz idę się doprowadzić do porządku po znokautowaniu przez strój Jina
Ostatnio edytowany przez natsume (2008-06-05 16:02:05)
Offline
Akame, Braciszku, Twój blog znowu robi mi na złość, więc wbijam tutaj!
Nie sposób nie lubić Kazu... Za dumę, za wewnętrzne rozdarcie, za to, że czasem jest takim... dupkiem! Bywa, że mnie nielicho denerwuje, że doprowadza do furii, jego wywody, zaprzeczanie samemu sobie i swoim uczuciom są tak typowo męskie, że mnie cholera bierze... a jednocześnie... No właśnie, zawsze jest to "ale" Jednocześnie jest małym zagubionym chłopcem szukającym bliskości, ciepła i miłości. Ta jego dwoistość sprawiła, że nigdy nie wątpiłam w jego "występ z młotkiem". Nie umiałby inaczej, wbrew temu, co sam sobie wmawiał, ma serce, i to serce zajęte! Gdyby nie przyszedł nigdy by sobie tego nie darował, nie umiałby raczej z tym żyć. Przy okazji zrobił na tej uroczystości niezłe przedstawienie, całkowicie adekwatne do jego charakteru!
Jin - posągowy Jin, tchnęłaś w niego trochę życia w tym rozdziale, nie, to nie tak, że przedtem był sztuczny, po prostu to moja całkowicie subiektywna ocena. Jest dla mnie za spokojny, za dobry, za idealny!
Rechoczący pod nosem Orino i zaskok na twarzy Kazuyi! Bomba, śmiałam się w głos (na szczęście Szefowej nie było! )
A już totalny odjazd miałam, gdy zadziałała siła wyobraźni i zobaczyłam przestępującego z nogi na nogę Hiro za drzwiami przed rozpoczęciem ceremonii: "ja .. ja chcę iść... ja idę... zabierz mnie... mnie zabierz, zabierz!"
W każdym razie cieszę się, że Orino wrócił i czekam teraz na rozwój motywu zemsty!
Offline