Hmm, wakacje życia? Gdzieś, gdzie jest zimno, stanowczo Marzy mi sie Alaska, śnieg, mała wioska, jazda zaprzęgiem z husky, jeszcze więcej śniegu a do tego pałętające się w okolicy łosie [ależ ja nigdy nie mówiłam, że jestem normalna.]
A tak bardziej realnie, to deszczowe wybrzerza Irlandii celtowie, strome klify, jakieś riuny do połażenia, deszcz x2, szaro i ten klimat....^^

Ja też chęcią dopisze gdzie się by moje ulubione wakacje miały odbyć Zawsze chciałam zobaczyć Sydney i żółwie morskie Do Australii, ewentualnie mogła bym znowu pojechać do Włoch i tam poszaleć w Mirabilandi -> Gigantyczny park rozrywki, coś jak Disneyland (nie wiem jak się to piszę)... dziękuję za uwagę

A moje marzenie o pojechaniu do Włoch się spełnia Mój ukochany postanowił mi je spełnić i zabiera mnie na podróż po Włoskim bucia Wyjazd planowany na rano 25 lipca

Hehe wiem jak smakuje ramen ^^ Przynajmniej to robione w Polsce. Szczerze mówiąc, to lubię niezdrowe rzeczy Ale marzy mi się zjedzenie go w Japonii. Ogólnie gdy pierwszy raz jestem w jakimś kraju, to pierwsze, co robię to buszowanie po pobliskich restauracjach i zajadanie się miejscowymi potrawami. ^^

Tybet... bezmiar przestrzeni i ja malutka i nic nieznacząca wobes ogromu Himalajów... Nie wiem czy to wakacje życia, czy raczej podróż zycia, bo chciałabym, zeby trwała dłużej, minimum pół roku... Odnaleźć sens samotności, nauczyć się jej i dzięki temu bardziej zrozumieć i docenic kontakt z ludźmi, szczególnie tymi najblizszymi... Odnaleźć sens słów w milczeniu, poznać i zaakceptować swoja małość wobec potęgi gór... Czy już wspominałam, że żywię bałwochwalczą cześć wobec gór? Jeszcze nie? Dziwne?
Wejśc na Mount Everest... czuć każdą komórka ciała zmęczenie nadwyrężonych mięśni, każdą kropla potu chwalić życie, cieszyć się każdym łykiem powietrza wciąganym do obolałych płuc, czuć ból w z trudem rozprostowywanych, zmarzniętych palcach... I wreszcie stanąć na szczycie i ... zapomnieć o wszystkim... Wtedy nieważny będzie i ból, i zmęczenie, i zimno, i brak tlenu, ważne będzie tylko to, co tam ujrzę... tylko ja i wiatr... ja i przestrzeń... ja i pustka...


Czy kiedykolwiek twierdziłam, że jestem normalna?

Ostatnio edytowany przez Yasna (2008-07-26 03:44:09)

Moje wymarzone wakacje.......

Od dziecka ^^ marze o Irlandii i jej surowym klimacie, deszczu, zielonych polach i tych zamczyskach. Lasy i kamienne kręgi , gdzie historie o druidach nabierają nowego wymiaru. mała chatka z kamienia i ognisko w kominku... do szczęścia nic więcej mi nie byłoby potrzebne.

moje wakacje wymarzone, to też raczej niekończąca się podróż. Tak, również mam zboczenie historyczno - etnologiczno - socjologiczne w kierunku starych kultur. Bezwarunkowo na początek Egipt - Aleksandria i Kair przyciągają mnie jak magnes. Meksyk - kultura Azteków. Kolejnie - Japonia (w tym przypadku z fazy marzeń powoli wchodzę w strefę realizacji, na pewno nie tak jakbym sobie marzyła, ale choć troszeczkę tego kraju da mi satysfakcję) kodeks bushido w niewyjaśniony sposób mnie fascynuje, choć do najmilszych nie należy. W połączeniu z buddyzmen i shinto, to mieszanka wybuchowa! Chciałabym choć trochę poczuć tego ducha, no i te kwitnące drzewa sakury, cała ich specyficzna roślinność! mam do tego ewidentną słabość. Chiny - nawet nie wiem co tu dodać, w Chinach wszystko, oprócz wspaniałego systemu politycznego, który jest nam znany. W stronę znanej nam cywilizacji to raczej stare miasta: Wenecja, Rzym, Paryż (ukochany od pieluszek wręcz- diabli wiedzą dlaczego, romantyczka ze mnie słaba, ale te muzea! to miasto ma jakiś dziwny urok, może to magia ulicznych rond, których w Szczecinie mamy nie mało , Barcelona i region Skandynawi. Grecja wszędzie gdzie stoją stare kamienie, z resztą oni mają mentalność bardzo mi pasującą. Nowy świat - San Francisco i New Orleans (znowu powiewa francuszczyzną:) ale te bagna, jazz i voodoo! Anne Rice tak opisała te miejsca, plus znowu roslinność, że chciałabym się przekonać, czy moje oczy zobaczyłyby tak, jak widzą jej. A że sentymenty wschodnie mnie ponoszą, chciałabym postawić stopę w: Moskwa, Wilno, Sankt Petersburg, Lwów (ponownie, bo dosłownie "przeleciałam" przez to miasto). Ehhh plus dziesiątki innych miejsc, bo jak pomyślę z każdego miejsca na świecie sączy się jakiś urok.